-

wroclawski : W pierwszej kolejności - dziadek wnuczka

"Twin Peaks" - czy można zabić legendę

Jak wiemy populacja ludzkości dzieli się na trzy rodzaje. Na tych, którzy są ortodoksyjnymi wyznawcami twórczości Davida Lyncha, na jego zdecydowanych przeciwników i na takich, co to nawet nie wiedzą kim jest ten Lynch i jego świetlana postać serdecznie im zwisa. Tymi ostatnimi nie będziemy się zajmować, albowiem ci z kategorii wymienionej na początku uważają ich za podludzi i grupę nie zasługującą na zaszczyt życia na ziemi. Ortodoksyjni wyznawcy w znacznej części są wyznawcami tej postaci ze względu na panującą modę i strach przed zakwalifikowaniem ich do grona intelektualnych troglodytów. Dlatego uczestniczą we wszystkich „lynchowskich” objawieniach aby potem z nabożnymi minami, głęboko zamyśleni, wybałuszając oczy toczyć  dyskusje o wielkości geniuszu reżysera, dokładnie w takim stylu jak dyskutanci programu „Śniadanie Mistrzów”. Ja przyznam się, że z powodu mojego ułomnego rozumu i mało pofałdowanego mózgu do tej szlachetnej grupy wybrańców się nie zaliczam. Dla mnie te wszystkie filmy Lyncha to zwykła nuda, zwykłe dziwadła, a podejrzewam, że stężenie dziwactw jest tym większe im więcej trawy twórcy wyjarali i im więcej napojów rozweselających wypili. Ja nie pamiętam czy chociaż jeden jego film wytrzymałem do końca. No! Przepraszam. Jeden wytrzymałem. Serial „Miasteczko Twin Peaks”.

Mam tu na myśli serial uznany za niektórych za absolutnie kultowe dzieło w dziejach kinematografii. Film, który rozpalił do czerwoności rzesze wielu widzów i powodował emocje porównywalne jedynie z „Niewolnicą Isaurą”. Ja oczywiście także uległem tej histerii. No bo jak mogłem nie oglądać? Przecież w pracy nie miałbym o czym gadać z ludźmi? Co bym powiedział na pytanie „A według ciebie kto zamordował Laurę?”. No był by straszny obciach. I najciekawsze jest z tego wszystkiego, że ja nic z tego serialu nie pamiętam. Absolutnie nic. Pamiętam szczegółowo wiele innych filmów, a z tego dzieła nic.

Po dwudziestu kilku latach twórcy postanowili spróbować jeszcze rozpalić ten żar. Umiejętnie podsycane medialnie wieści o powrocie serialu „Twin Peaks” spowodowały spore poruszenie wśród wyznawców tego filmu i spowodowały także, że była to  chyba najbardziej oczekiwana serialowa premiera ostatnich lat, a co za tym idzie apetyt był większy niż u mnie przed niedzielnym obiadem z kotletem schabowym.  Nic dziwnego, że na „nowe otwarcie” „Twin Peaks” fani czekali z dużymi nadziejami, szykując się na filmowa ucztę na poziomie wręcz serialowego obżarstwa. Postanowiłem i ja zmierzyć się z nim raz jeszcze i sprawdzić, czy moja amnezja z pierwszych dwóch sezonów była dla mojego organizmu reakcją prawidłową.

Na razie obejrzałem pięć odcinków i niestety stanu uniesienia nie doznałem, a wręcz zastanawiam się czy dam radę aż czternastu odcinkom. Podstarzali bohaterowie z pierwowzoru snują się po ekranie, muzyka ma co prawda dawny klimat, wszystko w dawnym stylu, ale nic z tego nie wynika. Miasteczko Twin Peaks schodzi na dalszy plan, przenosimy się w inne rejony USA, a niektóre sceny od strony aktorskiej są żenujące, infantylne i śmieszne. Jedynie Kyle MacLachlan jeszcze jakiś poziom trzyma. Fabuła jest zakręcona do granic wytrzymałości i zamiast być intrygująca to jest najnormalniej w świecie nudna, pomimo że od czwartego odcinka lekko przyśpiesza. Nie widać nic nowego, nic tajemniczego, nic zaskakującego. Wszystko tak jak w latach dziewięćdziesiątych. Po prostu Lynch rano wstał, przypomniał sobie o czym zapomniał i powiedział sobie: „ a co mi tam, kręcę”.  Straty nie będzie, na konto zawsze coś wpadnie.

Ja jestem przekonany, że będzie spora ilość widzów, którzy będą serialem zachwyceni i jakiekolwiek próby jego krytyki spotkają się ze stanowczym odporem. Ale będzie także spora grupa takich, po których wrażenia tego z filmu spłyną jak” woda po kaczce” lub najnormalniej w świecie serialu nie wytrzyma. Tym bardziej, że kalka serialu z lat dziewięćdziesiątych już nie za bardzo może konkurować z wieloma dużo bardziej ambitnymi i dużo lepszymi serialami z ostatnich lat.

No cóż. Nie pierwszy i nie ostatni to nieudany powrót w historii seriali. Ja jednak chyba do czternastego odcinka rady nie dam.



tagi: twin peaks seriale 

wroclawski
26 czerwca 2017 18:50
21     1533    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

krzysztof-osiejuk @wroclawski
26 czerwca 2017 19:31

Nie wiem, czy to wstyd, czy powód do szpanu, ale ja nie jestem ani Lyncha miłośnikiem, ani wrogiem. On mnie zwyczajnie nigdy nie interesował. A na dowód tego powiem, że nie widziałem ani jednego odcinka nawet i oryginalnego "Twin Peaks". Nie mogłem się skupić. Natomiast, owszem, bardzo mi się podobała muzyka tego Włocha. Nawet kupiłem sobie płytę.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @krzysztof-osiejuk 26 czerwca 2017 19:31
26 czerwca 2017 19:44

Ja też się jakoś specjalnie nim nie zainteresowałem, chociaz próbowałem. Nie udało się i niech już tak pozostanie

zaloguj się by móc komentować

chlor @wroclawski
26 czerwca 2017 19:49

Może ten serial był nadawany o głupiej porze, albo był nudny, bo żadnego odcinka nie widziałem w całości. W kinie byłem na Blue velvet, więc Lyncha mam zaliczonego. Lepiej mnie nie pytać o czym był ten film. Jacyś ludzie się snuli po dziwnej architekturze, i było zwykle dość ciemno.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @chlor 26 czerwca 2017 19:49
26 czerwca 2017 20:10

No i taki jest ten cały Lynch :-)

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @przemsa 26 czerwca 2017 20:51
26 czerwca 2017 21:11

Ja bardzo się cieszę jak ktoś ma inne zdanie o serialu niż ja. Świat byłby nudny gdyby wszyscy mieli  jednakowe zdanie. "Nevada Smith" oglądałem ale baaardzo dawno.

zaloguj się by móc komentować

OdysSynLaertesa @wroclawski
26 czerwca 2017 22:54

Dzięki temu serialowi odkryłem Julee Cruise... I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o pewną kwestię która też mi utkwiła w pamięci tj. "ogniu krocz za mną"

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @wroclawski
26 czerwca 2017 22:59

Miasteczko  Twin Peaks oglądałam z przejęciem, aż do odcinka  zapowiedanego jako ostatni, który wcale nie był odcinkiem, tylko kolejnym, a pozytywna postać Agenta...? jakiegoś tam, zapomniałam nazwiska, zeszła do "piekła" i wróciła jako przemieniona. Tak się wkurzylam, że to wcale nie koniec, że już więcej nie oglądałam.

Cały Lynch jest mocno kopniety i dla swojego zdrowia fizycznego, a szczególnie duchowego, lepiej jego filmów w ogóle nie oglądać.

Ale brunetka z pieprzykiem była niezła. W ogóle, to ten film miał przekonywać, że czyste dobro nie istnieje, a oczywistością jest fakt, że wszyscy są umoczeni. 

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @Rozalia 26 czerwca 2017 22:59
26 czerwca 2017 23:12

Errata: który wcale nie był odcinkiem ostatnim, tylko kolejnym.

Brunetka z pieprzykiem

Muzyka była niesamowita, hipnotyzująca, wolę jej nie słuchać.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @OdysSynLaertesa 26 czerwca 2017 22:54
26 czerwca 2017 23:14

Moje zdanie na temat serialu nie dotyczy muzyki z "Twin Peaks". W tym przypadku jakość jest na poziomie wysokim.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @Rozalia 26 czerwca 2017 23:12
26 czerwca 2017 23:17

Brunetki z pieprzykiem zawsze sa dobre :-)))))

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @Rozalia 26 czerwca 2017 22:59
26 czerwca 2017 23:29

"...Agenta...? jakiegoś tam, zapomniałam nazwiska,"

Kuper! Agent Cooper oczywiście.

zaloguj się by móc komentować

betacool @wroclawski
26 czerwca 2017 23:33

A ja miałem gdzieś na półce Zaginioną autostradę, ale nie obejrzałem, bo mi zaginęła.

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @wroclawski
27 czerwca 2017 00:13

Blue velvet, to jeszcze jeden film Lyncha, który kojarze, z moim zdaniem koszmarną Isabellą Rossellini. Aktorka z niej żadna, a oszpecic się dała. I Agent Cooper też w nim grał :) , tzn ten aktor.

Nie moje klimaty.

Lynch się chciał w Łodzi rozgoscić. Całe szczęście, że do tego nie doszło. Jednego satanisty mniej na polskiej ziemi.

 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Rozalia 27 czerwca 2017 00:13
27 czerwca 2017 01:37

Tez ogladalam ten film w wielkim napieciu... nie moglam doczekac sie kolejnego odcinka... chyba skonczylo sie pierwsza czescia.  Drugiej juz nie chcialam ogladac... ogolnie to nie pamietam drugiego tak goownianego filmu jak ten TP... fajans straszny.

No i teraz moze z miesiac temu powtarzali w telewizorze Blue Velvet... ok-rop-ny !!! 

Co za dno... dziekowac Bogu, ze ten stary burak i zbok nie rozgoscil sie w Lodzi !!!

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @wroclawski 26 czerwca 2017 23:17
27 czerwca 2017 01:55

Nie będąc brunetką z pieprzykiem przyznaję, iż należę do grupy drugiej i pół. To znaczy wyszłam w połowie  projekcji "Blue Velvet" z największgo wówczas kina w Gdańsku /Leningrad się zwało/, głośno mówiąc: "Ale gówno!" A potem ów Lynch mi wisiał. 

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @Rozalia 27 czerwca 2017 00:13
27 czerwca 2017 13:21

Przypomniałaś mi tą notką, że faktycznie ten Lynch krecił sie koło Łodzi. Nawet głosno o ty było. Zdaje się, że chciał za "friko" przejąć jakieś obiekty, niby na jakieś studio filmowe. Podobno bardzo sie oburzył, że zamiast dziekować, że taka gwiazda chce "skubnąć" cos w Łodzi pogonili go w diabły.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @Paris 27 czerwca 2017 01:37
27 czerwca 2017 13:25

Ten "Blue Velvet" faktycznie jest okropny

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @KOSSOBOR 27 czerwca 2017 01:55
27 czerwca 2017 13:26

Ach ta nazwa kina!!! Piekna :-)

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @wroclawski 27 czerwca 2017 13:26
27 czerwca 2017 13:38

W stolicy było kino Moskwa :)

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować