-

wroclawski : W pierwszej kolejności - dziadek wnuczka

Patryk Vega i inni herosi

Wrzucam dzisiaj Szanownym Koleżankom i Szanownym Kolegom kilka notek, które opublikowałem niegdyś na S24, a dotyczących kilku polskich seriali i filmów sensacyjnych. Zbliżam się już do końca publikacji moich „archiwaliów” i już wkrótce serialowe nowości.

Służby niespecjalnie specjalne

Jednego Pana bolał brzuch. Nie wiedział, że ma raka. Ale później już się dowiedział, że ma tego raka. Ale jeszcze trochę później już tego raka nie miał. A na koniec filmu nie wiedział czy tego raka ma czy nie. Ten Pan miał kolegę. Ten kolega koniecznie chciał mieć syna bo chciał przekazać swoje wyjątkowo patriotyczne geny dla przyszłych pokoleń chociaż jego żona nie za bardzo chciała. Jak już chciała to okazało się, że plemniki tego Pana nie mają zupełnie zrozumienia dla tej szczytnej idei i zapowiada się, że patriotyczny ród wyginie. Postanowili adoptować synka i jak jego już adoptowali to okazało się, że tym razem ona chce, a on nie za bardzo. Pewnie miał obawy co do patriotycznych genów. Obaj ci Panowie mieli koleżankę, która była lekko stuknięta z powodu swojego ojca, byłego wysokiego rangą oficera Służby Bezpieczeństwa. Oficer ten żyje w skrajnej nędzy i biedzie bo przecież wiadomo, że marna emerytura byłych SB-ków nie wystarcza nawet na jedzenie i lekarstwa. Taka jest treść tego filmu z gatunku „kina moralnego niepokoju”. Oczywiście to wystarczyłoby jedynie na film krótkometrażowy i do scenariusza konieczne było dodanie wygrzebanych z sieci i gazet wydarzeń powszechnie znanych i różnie interpretowanych w ostatnich latach. Takie filmowe „kopiuj – wklej”. No i jeszcze trochę bzdurnych epizodów, które twórcy wymyślili chyba pomiędzy jednym, a drugim „sztachem” wysokiej jakości trawki.

Bardzo mnie ujęła scena mordowania w ciężarówce jednego Pana, który chyba  początkowo sadził, że jest obiektem napaści seksualnej dwójki zboczeńców obojga płci, albowiem porozbierali się oni prawie do golasa. Pewnie specjalnie, żeby zostawić jak najwięcej śladów DNA po walce (pot, otarcia naskórka, krew itp.). Tak jakby nie mogli ubrać szczelnych kombinezonów, które później można spalić. Nie za bardzo wiadomo dlaczego szef najwyższy wydał rozkaz podmiany pistoletu w domu posłanki, tak żeby był on naładowany i odbezpieczony. Nie wystarczyło przeładować i odbezpieczyć ten, który tam był? Takich durnot to w filmie tym „od groma”. Twórcy tego arcydzieła chwalą się, że korzystali z konsultacji pracowników służb specjalnych. Nie wiadomo jedynie czy tych rozwiązanych czy tych obecnych. Chociaż chyba nie ma to szczególnego znaczenia. Gratuluję Panu Patrykowi Vega następnego wybitnego dzieła w jego kolekcji i dołączenia do dzieł równie wybitnych, takich jak Ciacho, Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć czy Last Minute.

Patryku Vega. Zmarnowałeś mi sobotę.  

Nie za bardzo wiem co mnie podkusiło aby  spędzić czas w kinie na „wybitnym dziele” filmowym pod tytułem "Pibull. Nowe porządki", które to dzieło popełnił, jak go niektórzy recenzenci nazywają „najlepszy polski specjalista od policyjnych thrillerów”, niejaki Patryk Vega. Film trwa lekko ponad dwie godziny, a trwa tak długo z prostej przyczyny. Mianowicie dialogi trwają tutaj wyjątkowo długo, a trwają długo z tej przyczyny, że co drugie słowa to ku…a, ch…j i inne literackie wyrażenia charakterystyczne dla pięknego, polskiego języka. Mnie to jakoś szczególnie nie razi ponieważ za płotem mam dosyć często takie przykłady literackie, gdy mój sąsiad, znany prawnik robi grilla i zbiera się tam wybitne towarzystwo prawniczo-lekarskie i zaczynają kwieciste rozmowy, wprost proporcjonalnie do ilości spożytych płynów.

Ale wracając do filmu. Pan Vega zaczął swoją karierę od filmu i serialu  o podobnym tytule, czyli „Pitbull” i właściwie można powiedzieć, ze na tej przygodzie tę właśnie karierę zakończył. Chociaż dla niektórych jest on w dalszym ciągu wybitnym twórcą filmowym. Później nakręcił kilka komedii przeznaczonych dla ograniczonych umysłowo kretynów i na końcu potworek filmowy pod tytułem „Służby specjalne”). Teraz wymyślił sobie, że najlepiej będzie odbić się od dna przy pomocy tytułu, który był w jego karierze zwykłym wypadkiem i powrócić do tematyki pierwszego filmu.

No i powstało jego ostatnie „dzieło”. Jeden z najbardziej infantylnych, powtarzalnych i banalnych  filmów policyjnych w historii polskiego kina. Właściwie to całkowity brak fabuły. Scenariusz jest „poszarpany” i składa się z epizodów, które wydaje się losowo wybrał Vega ze swoich „dokonań literackich”, głównie z książki-wywiadu z jednym z większych w Polsce mitomanów, niejakim „Majami”. Wątki zmieniają się jak w kalejdoskopie, a logiki w nich nie ma żadnej. Scenariuszowo ten film to bajzel na kółkach, z porwanymi i nijak nie łączącymi się wątkami, grą aktorów w niektórych momentami tak groteskową, że można się tylko uśmiać albo płakać ( A. Dygant – „Kura”, czy K. Czeczot – „Zupa”). No i niestety niezbyt udana reżyseria. Ta nieudolność powoduje, że niczym w tym filmie nie dałem się zaskoczyć. Wszystko przewidywalne. Ale tak to jest gdy na siłę chce się odcinać kupony od pierwszego „Pitbulla”. Zamiast groźnej bestii wyszedł mały, domowy piesek co trochę sobie poszczekał i na nikim wrażenia to nie zrobiło.

"Pitbull - Niebezpieczne Kobiety" - upadek Vegi czyli bigos na winie  

Wszyscy wiedzą na czym polega przygotowanie bigosu na winie. Do gara z kapusta wrzucamy co się nawinie. I już jest następna część „Pitbulla”, czyli „Niebezpieczne Kobiety”. Film, na który czeka z utęsknieniem cała polska „gimbaza” (słowo to potraktujmy jako stan umysłu, a nie przekrój wiekowy), aby podziwiać swoich niezwykłych bohaterów. Ten bigos dla „gimbazy”  to właśnie recepta Patryka Vegi na podbój ekranów i zarobienie na czerwonego Ferrari. Usiadł sobie chłop przy buteleczce napoju rozweselającego w towarzystwie sfrustrowanych i niedowartościowanych gliniarzy, wysłuchał ich bajek i scenariusz gotowy. Scenariusz bez sensu, bez spójności, pełen głupot i wad. Połapać się w tym miszmaszu, w ilości postaci, niespójnych wątków, poszarpanej fabuły i idiotycznych zwrotach akcji nie jest w stanie żaden widz. Powstała mieszanka absurdalnych scenek, niby śmiesznych, a w rzeczywistości idiotycznych, nijak ze sobą niepowiązanych. Totalny, narracyjny chaos. Vega chciał wpakować do filmu watki dramatyczne, sensacyjne i komediowe i w rezultacie nic mu się nie udało. Niektóre postacie są wrzucone do fabuły tylko po to, aby mogły pojawić się na plakatach znane nazwiska.

Główna postać filmu, gangster Cukier to postać tak groteskowa, że nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Scena gdy lata z mechaniczną piłą za grupą dresiarzy przejdzie chyba do historii najgłupszych scen filmowych. Zresztą takich nielogicznych, absurdalnych i irracjonalnych zachowań  głównych bohaterów jest cała masa. Dziwaczne dialogi składają się głównie z niezrozumiałego, męczącego bełkotu, „rzucania mięsem” i są równie absurdalne jak cały scenariusz. Cała obsada aktorska (no, może z bardzo małymi wyjątkami) gra tak sobie i chyba przy kompletowaniu ekipy zastosowano regułę: „z braku laku dobry kit”. Nie mówiąc już o tym, że  wciskanie na siłę do filmu wybitnego „aktora” Tomasza Oświecińskiego powinno być karane więzieniem bez zawieszenia.

Dzieło Vegi pokazuje dokładnie jak cienka jest granica miedzy pełnokrwistym, sensacyjnym filmem, a zwykłą żenadą. Jedyną mocną stroną filmu jest praca kamery. I to wszystko. No!  Ale budżet jest przewalony i chyba o to chodziło. Gimbaza, łyse karki i ich wytatuowane laseczki mają rozrywkę jak się patrzy, a twórcy trochę kasiorki. Następne części to chyba będą właśnie „Pitbull – Powrót Gimbazy”, „Pitbull – Niebezpieczne Karki”, „Pitbull – Kibole Nadchodzą” i.t.d. Podobno Pan Patryk ma kręcić coś o służbie zdrowia. Ja mam już tytuł: „Pitbull – Rzeźnia nr 5”.

Ja mam nadzieję, że Szanowne Koleżanki i Koledzy docenią moje poświęcenie, że wytrzymałem do końca tego irytującego i jarmarcznego badziewia, tym bardziej, że ja już trochę pastwiłem się nad tym wybitnym reżyserem. Ale obiecuję, że to już ostatni raz. Na szczęście nie musiałem iść do kina. W EMPiK-u  film leży w koszach za 26,99 PLN.

 

"Belle Epoque" - towarzysze chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle  

Serial „Belle Epoque” wywarł na mnie takie wrażenie, że po drugim odcinku moja przygoda z tym filmem skończyła się definitywnie. Nadęty do granic możliwości balon reklamowy pękł z hukiem, to co było w środku okazało się powietrzem mocno nieświeżym i z zapowiadanego jako wydarzenie roku „dzieła” pozostał jedynie kawałek sflaczałej gumki. Ja mam pewne obawy, że Szanowne Koleżanki i Koledzy mogą posadzić mnie o chorobliwe fobie na tle polskich seriali, ale nic na to nie mogę poradzić, że poziom tych produkcji jest żenująco niski. Po okresie, gdy na ekrany telewizyjne trafiło kilka filmów całkiem niezłych, w ostatnim czasie nastąpił wyraźny spadek jakościowy seriali polskich w przeciwieństwie do dynamicznie rozwijającego się rynku serialowego w innych krajach. Producent „Belle Epoque”, czyli stacja TVN nakręciła oczekiwania widzów w sposób niespotykany dotychczas w polskiej telewizji. Porównywano ten film do „Peaky Blinders”, „Taboo”, „The Ripper Street” czy „The Knick”, a  po obejrzeniu dwóch odcinków można jedynie dostać zajadów ze śmiechu od takiego porównania. Szumnie zapowiedzi serialu o najwyższym budżecie w historii polskiej produkcji mogą co najwyżej  spowodować powstanie pytań gdzie ten budżet uciekł „na boki”, gdyż w serialu za bardzo go nie widać. Sam pomysł na fabułę „zerżnięty” został z kanadyjskiego, średniej jakości serialu „Detektyw Murdoch”, a w porównując go z rodzimymi produkcjami to najbliżej mu do „Ojca Mateusza”.

No więc co mamy w tym przereklamowanym serialu. Tam dokładnie nie mamy NIC! Naprawdę nieczęsto spotyka się filmy aż tak bez wyrazu. Trzeba dużego samozaparcia aby wyprodukować kryminalny  film, w którym nie ma żadnego napięcia, żadnych emocji, żadnych zwrotów akcji, żadnych nawarstwiających się wątków i żadnej intrygującej kryminalnej zagadki. Jednym słowem NUDA! Nie chciałbym za bardzo się chwalić, ale mordercę wytypowałem już w połowie każdego z dwóch odcinków. Kryminalne historie są proste i nieskomplikowane. Jest trup, jest detektyw i jest Pani patolog. Jak jest trup to Pani patolog patrzy w mikroskop, a detektyw raz dwa łapie mordercę. I koniec odcinka.

Kryminalne występki dzieją się w realiach, które przedstawione są jako sterylnie czyste, schludne i kolorowe ulice i wnętrza, polska wieś jest lepiej zadbana niż dzisiejsza, wszyscy mają czyściutkie i wyprasowane ubranka i nawet uliczne panienki obyczaju bardziej lekkiego maja włoski i makijaż na miarę prezenterek TVN-u. Ja co prawda nie byłem w Krakowie na początku XX wieku, ale coś czuję, że rzeczywistość ówczesną mocno podkolorowano. Widocznie zaangażowano fachowców TVNowskich tylko tych od kolorowania rzeczywistości. Ci od poczerniania będą zaangażowani zapewne w jakimś serialu politycznym o czasach współczesnych.

Nie wiem dlaczego twórcy filmu wymyślili sobie, że najlepszą ilustracją muzyczną dla przedstawienia realiów polskiego miasta Krakowa pod austriacką okupacją będą piosenki w języku angielskim. Do tego jeszcze muzyka jest słaba i w zasadzie nie zwraca uwagi. Tak jakby jej nie było.

Co do gry aktorów. Jest tutaj Pani Cielecka, która z natury swojej nie gra nigdy. Ona pokazuje miny, a właściwie jedną minę, zawsze taką samą w każdym filmie w jakim występowała. Do serialu zaangażowano co prawda aktorów, którzy potrafią grać, ale widocznie choroba Pani Cieleckiej jest zaraźliwa i oni też nie grają. Wygłaszają jedynie drętwe kwestie bez cienia emocji i zaangażowania. Aktorzy mający w swoim dorobku całkiem niezłe role wypadają tu żenująco. Na czele z Małaszyńskim, który zaczyna być gwiazdą numer jeden seriali kategorii „C” ( „Komisja morderstw"). Generalnie gra aktorska to całkowita porażka tego filmu.

Rzecz jasna sama fabuła serialu to całkiem niezły temat na znakomity serial i szkoda, że całkowicie zmarnowany. Miał być hit a wyszedł kit. Próba dorównania produkcjom zachodnim całkowicie nieudana, a i do wielu seriali polskich bardzo serialowi „Belle Epoque daleko. Miało być tak pięknie, a wyszła telenowela na miarę telenowel „historycznych” produkcji tureckiej. To typowy serial, który nawet jak będziecie oglądać to nie będziecie czekać z niecierpliwością na następny odcinek. 

"Belfer" - połowa serialu i połowa oczekiwanego poziomu  

Reklama przed emisją serialu „Belfer” godna była najlepszego serialu kryminalnego w dziejach polskiej kinematografii. Płatni recenzenci pisali o nim jak o zjawisku, porównując go do „Twin Peaks”, „The Killing”, a co bardziej nawiedzeni i ogłupiali   nawet do „Fargo”. Już po pierwszym odcinku widać było, że odległość między „Belfrem”, a wymienionymi serialami ma się jak odległość od Ziemi do końca wszechświata. Potwierdził się jedynie fakt, że rodzimi realizatorzy jeszcze muszą się sporo uczyć. Ten film nie jest jakimś najgorszym gniotem, da się go oglądać, ma intrygę, która wciąga i powoduje, że czekamy na następny odcinek. Ma swoje plusy, ale też i spore nagromadzenie wpadek scenariuszowych, złej gry aktorskiej i niedoróbek reżyserskich. Zacznijmy od tych wpadek i zacznijmy od aktorstwa.

Grający główną rolę Maciej Stuhr jest wyjątkowo słaby. Gra bez wyrazu, cały czas z tą samą miną, mówi monotonie i nudno, nie przenosi żadnych emocji i jest najzwyczajniej w świecie nudny. Podobnie Magdalena Cielecka. Krzysztof Pieczyński to już chyba potrafi grać tylko i wyłącznie starych, sfrustrowanych pijaków. Cała obsada przeładowana jest aktorami, którzy opanowali wszystkie polskie seriale i wszyscy widzowie mają ich już dosyć. Dobry jest Grzegorz Damięcki, niezły Piotr Głowacki i świetny Mateusz Więcławek, który tak zagrał bezczelnego gówniarza z ogólniaka, że znienawidziłem go od razu. Pomimo przedawkowania już w telewizji Pawła Królikowskiego należy być sprawiedliwym i powiedzieć, że w tym serialu wypadł dobrze. Reszta jest przeciętna, a grający licealistów aktorzy momentami wyglądają na licealistów wyjątkowo przerośniętych.

Sam scenariusz jest schematem, kalką i sztampą. Mała, prowincjonalna mieścina, lokalna mafia z szemranymi biznesmenami i lokalnymi politykami na czele.  Policjanci w takiej miejscowości muszą być koniecznie skorumpowani i koniecznie muszą być alkoholikami. Nauczyciel wf-u to zboczek, którego interesują jedynie cycki i tyłki małolatek, a młodzi chleją, ćpają i bzykają się przy każdej okazji. Filmów z taka kalką na całym świecie nakręcono całą masę, ale w niektórych na schemat nałożono intrygującą i ciekawą fabułę. Tutaj niestety scenarzyści specjalnie się nie popisali i po piątym odcinku nic oryginalnego się nie zdarzyło, chociaż gdzieś tam wyczuwamy, że coś w końcu pęknie. Pomimo, że akcja jest dosyć przyzwoicie i szybko poprowadzona rażą te szkolne wady scenariusza, niekiedy żenujące. Opiszę tylko kilka, które w serialu kryminalnym z „krwi i kości” są nie do pomyślenia.

Mamy morderstwo młodej dziewczyny. Okazuje się, że jest w ciąży. Dopiero po miesiącu policja pobiera próbki krwi od trójki podejrzanych aby stwierdzić kto jest ojcem dziecka. Ja na technice kryminalnej nie znam się wcale, ale przepraszam bardzo. To teraz nie pobiera się próbek DNA taką szpatułką? Później następuje podmianka tych próbek. Skorumpowany komendant komisariatu wykonuje następujące czynności. Wysyła policjanta z dyżurki po hamburgery, wprowadza jednego z podejrzanych na posterunek, prowadzi go do pokoju z próbkami, otwiera mu drzwi kluczem, daje klucze do kasy pancernej i ten podmienia próbkę. Co z kamerami na posterunku to nie wiadomo. No ja cię kręcę! To on nie mógł, ten komendant zrobić tego sam? Za cholerę nikt by nigdy nie doszedł co się stało.

Przy ciele ofiary nie znaleziono telefonu. Okazuje się, że przez ten czas cały czas był włączony. I nikt nie wpadł na pomysł aby go namierzyć. Przy ofierze znaleziono kopertę ze sporą gotówką i wszyscy kombinują od kogo dostała tę kasę, jak podejrzewano na skrobankę i zapomnieli pobrać odciski palców z tej koperty i banknotów. I tak scena za sceną, a takich przykładów można dać dużo więcej.

Co do reżyserii. W drugim odcinku jest scena przesłuchiwania uczniów w szkole przez policję. I tu zagadka dla widzów. Obejrzyjcie ostatnie sceny z tego wątku to będziecie wiedzieli co to jest reżyserska niechlujność i traktowanie widzów jak idiotów. I takich niechlujnych scen i takiej amatorszczyzny jest cała masa.

No ale napiszmy coś dobrego. Jak na polskie seriale kryminalne nie jest tak całkiem źle. Cos tam się dzieje (ja nie chcę za bardzo opisywać fabuły, może ktoś jeszcze nie widział, a chce obejrzeć), mamy morderstwo, kilka dobrych zwrotów akcji, kilka wątków i fałszywych tropów, które pewnie w dalszej części się wyjaśnią i w sporej części filmu nieźle poprowadzoną akcję. Podsumujemy  to wszystko całkowicie już po zakończeniu serialu. Może okazać się, że druga połowa rozkręci go do poziomu wyższego.

"Belfer" - wszyscy chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle  

Zacznę nieskromnie. Już po piątym odcinku udało mi się rozszyfrować całą intrygę i w komentarzach do mojej notki  napisałem kto jest mordercą, czyli film jest lipą. Szanowne Koleżanki i Koledzy, którym być może zdarzyło się czytac ten tekst na S24 potwierdzą. Co prawda osoba ta była jedynie sprytnym i perfekcyjnym manipulatorem, która doprowadziła do zbrodni, ale sens intrygi był przewidywalny jak komentarze politycznych wydarzeń w TV. Serial przewidywalny aż tak nie ma szans, aby w moim prywatnym rankingu zawędrował na półkę zbyt wysoką.

Mamy oto za sobą finał chyba najbardziej marketingowo rozdmuchanego polskiego serialu, który stał się nowym telewizyjnym hitem. W wyżej wymienionej notce wyraziłem nadzieję, że może w kolejnych odcinkach poziom wzrośnie lecz nadzieje były zbyt na wyrost. Do samego końca, pomimo dosyć ciekawej intrygi panowały potknięcia realizacyjne, wpadki scenariuszowe, niedokończone i bezsensowne wątki poboczne. Próby skierowania w poszczególnych odcinkach podejrzeń na różne fałszywe tropy przedstawiono w sposób żenujący i wprowadzający chaos w fabule zamiast zagadki, powodując już lekkie znudzenie. Do samego końca także, sporo wątków zostało niewyjaśnionych. Dodatkowo jeszcze niektóre watki były tak głupie, że czasem aż śmieszne. Ja już nawet nie będę opisywał wpadek z ostatnich pięciu odcinków bo nie mam już siły. Cała fabuła została przeciągnięta na siłę dla wykorzystania czasu dziesięciu odcinków. Ten film mógł być autentycznie doskonałym, sześcioodcinkowym serialem.

Opinii o grze aktorów raczej nie zmieniam i podtrzymuję to co wcześniej napisałem. Stuhr w głównej roli wypadł słabiutko. Gra bez wyrazu i bez emocji, jakby trochę z nudów. Jak na rolę ojca, któremu zabili córkę to trochę mało się tym wszystkim przejmuje. Najbardziej w pamięci zapadł mi Sebastian Fabijański w roli lokalnego bandyty i Grzegorz Damięcki. Reszta trochę lepiej lub trochę gorzej, ale szału nie ma. Niektóre grane przez nich postacie przedstawione są jak jakieś kukiełki, które nie wiadomo co w tym filmie robią. W karykaturalnej „grupie trzymającej władzę” w miasteczku brakowało tylko proboszcza.

Oczywiście nadmiernie nad  "Belfrem" nie mam zamiaru się pastwić. Produkcja ta miała swoje lepsze i gorsze momenty, ale na tle całej nędzy polskich kryminalnych seriali wygląda całkiem nieźle i potwierdza, że jest zapotrzebowane na takie produkcje. Jednak serial ten mnie zawiódł ponieważ miał spore możliwości aby zostać polskim serialem nad serialami i cała konstrukcja została zmarnowana. Ostatnie minuty serialu to już rozpoczęcie drugiego sezonu i miejmy nadzieję, że będzie znacznie lepiej. Rzecz będzie działa się we Wrocławiu.

"Komisja Morderstw" - myślałem, że nikt nie pokona Patryka Vegi  

W przypadku pierwszego odcinka jakiegokolwiek serialu, który jest zwykłym gniotem daję temu serialowi szansę. Zawsze mam nadzieję, że może w drugim odcinku coś się „ruszy” i będzie już tylko lepiej. Niestety. W przypadku „dzieła” serialowego „Komisja Zbrodni” takiej szansy nie było. Drugi odcinek, chociaż było to prawie niemożliwe był jeszcze gorszy. Po raz pierwszy napiszę o serialu, którego odcinki obejrzałem tylko dwa i na tym definitywnie skończyłem z nim ekscytującą przygodę.

Sam pomysł na fabułę jest całkiem niezły. Wszelkie zagadki z przeszłości u wielu widzów powodują spore zaciekawienie pod warunkiem, że podane są w sposób co najmniej przyzwoity. Tutaj niestety mamy do czynienia z beznadzieją wprost kompromitującą twórców filmu.

Serial przedstawia pracę specjalnej komórki wrocławskiej policji zajmującej się badaniem niewyjaśnionych, kryminalnych spraw z przeszłości. Nie za bardzo wiadomo po co nasza niedoinwestowana policja tropi morderców z 1939 roku z miasta Breslau, no ale niech im będzie. To tylko film. Rzecz jasna praca policji pokazana jest na zasadzie „jak mały Kazio wyobraża sobie pracę policji” ale i takie rzeczy można przeżyć. Powtórzę jeszcze raz. To tylko film. Tyle tylko, że film zrobiony przez dyletantów w każdym jego kawałku. Dyletancki scenariusz, reżyseria i beznadziejna gra aktorska.

W drugim odcinku scenarzyści są niekwestionowanymi kandydatami do zdobycia tytułu „głupków wszechczasów”. Może trochę opowiem. Otóż w pewnym poradzieckim bunkrze leżą sobie na samym środku dwie trumny. Poszukiwacze jacyś otwierają je i w jednej znajdują zwłoki w amerykańskim mundurze. Jeden z nich kaleczy się przy okazji i zaraz umiera w strasznych męczarniach. Podobno jakieś promieniowanie. Inni, którzy jej dotykają nie napromieniowują się bo podobno najpierw trzeba się skaleczyć. Trumny odbierają przedstawiciele Federacji Rosyjskiej i zarażają się bez skaleczenia. Wiozą te trumny przez Polskę i co raz z nimi gorzej. Okazuje się, że przedtem te trumny jak były w badaniu w polskich instytucjach to nikogo nie zaraziły, a teraz jak zobaczyły Ruskich to od razu z radości zaczęły wydzielać takie promienie, że hej. I tak sobie jadą. A nasi śledzą ich z laptopa. I widzą, że gdzie staną to promieniują. Tak laptop pokazuje. I już nasi policjanci wiedzą, że oni tak specjalnie stają co chwila żeby całą Polskę napromieniować. Wykryli także ich wyjątkową perfidność gdy stając przy przedszkolu i sikając na trawę stworzyli z premedytacją poprzez tą dywersje szczególne zagrożenie dla naszych milusińskich.

Okazuje się także, że ci Ruscy kiedyś tam stworzyli w tym tajnym ośrodku kopię amerykańskiej bazy w Rammstein, nie za bardzo wiadomo po co, ale wiadomo, że szykowali coś wrednego. Okazuje się, że ta tajemnica to taka sobie albowiem dokładnie znają ją okoliczni pijaczkowie, którzy byli kiedyś związani z tą bazą, a dzisiaj stoczyli się w alkoholizm z żalu za dawnymi czasami. Inna scena także warta jest wspomnienia. Dwóch policjantów rozmawia w gabinecie z panią doktor. Starszy tego młodszego wygania bo pani doktor akurat zamierza zdjąć kitelek. Młody wychodzi, a pod kitelkiem czarne, koronkowe cudeńka jakich nie powstydziłaby się żadna gwiazda porno. Glina rusza dzielnie do akcji i tak sobie oni bara bara ale drzwi na klucz nie zamykają. No i scena kultowa. Patrzą sobie policjanci na zdjęcie goscia w mundurze generała US Army od razu doznaja olśnienia. Już wiedzą kim jest ten facet. To Rusek. Bo nie ma zęba jednego. A wiadomo, że generał US Army zawsze ma wszystkie zęby. A Ruscy jeżeli już to złote. Może już wystarczy. Nie mam siły.

Reżyser niestety nie powiedział aktorom jak grać więc całość sprawia wrażenie pod względem aktorskim: „róbta co chceta”. Przy okazji beznadziejny scenariusz powoduje, że nuda aż wieje z ekranu.

Już dawno nie widziałem serialu, w którym gra aktorów jest aż tak słaba. Wszyscy grają jakby im powtykali kołki w tyłek. Krzysztof Pieczyński, całkiem niezły aktor sprawia wrażenie jakby na planie znalazł się przez pomyłkę.  Małgorzatę Buczkowską, wiecznie obrażoną na cały świat  trudno wręcz strawić. Kwestie, które wygłasza są tak beznadziejne, ze aż żenujące. Zresztą wszystkie dialogi w filmie są na poziomie filmu dla małych dzieci.

Okazuje się także, że serial został dofinansowany niebagatelna kwotą jednego miliona złotych przez Dolnośląski Urząd Marszałkowski. Po raz kolejny pieniądze podatników wyrzucono w błoto dla przyjemności durnowatych urzędników. Co oni myśleli? Że takim knotem spopularyzują Dolny Śląsk? Ja gdzieś czytałem wypowiedź Wicemarszałka, że ten film spopularyzuje region z powodu pięknych zdjęć Dolnego Śląska. Chyba upadł na głowę. W Polsce są całe grupy licealistów, którzy przy pomocy dronów robią filmy w całej Polsce takie, że głowa boli, a zdjęcia z serialu to przy nich „mały pikuś”. Jak Pan Marszałek nie wierzy to niech sobie poszuka na YT.

Ja naprawdę myślałem, że nie da się stworzyć gorszego kryminału od „tfurczości” Patryka Vegi.  No i pomyliłem się. Ale na pocieszenie dowiedziałem się, że Patryk Vega kręci nowy film. Jest nadzieja, że znowu stanie na pierwszym miejscu.

p.s. Jutro kilka notek o serialach z krajów nie będących do tej pory w czołówce producentów serialowych.



tagi: seriale patryk vega 

wroclawski
2 lipca 2017 15:36
32     2153    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ainolatak @wroclawski
2 lipca 2017 16:33

Po serialowym pitbulu - który przyznaję wkręcił mnie, głównie dzięki Dorocińskiemu i Stroińskiemu - nic co dotkęła jego ręka nie nadaje się do oglądania. Nowy film też mu nie pomoże od kiedy płynie głównym nurtem kanalizacji ;) 

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @ainolatak 2 lipca 2017 16:33
2 lipca 2017 18:17

Mam dokładnie takie samo odczucie. 

pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @wroclawski
2 lipca 2017 19:53

"Pitbull 3" powinien nazywać się nieźle się trzymam jak na mój wiek, i mam całkiem może prawdopodobnie fajne laski w swoim portfolio. 

"Pitbull 4 - za dużo marychy", "Pitbull 5 - za mało konfitur".

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @wroclawski
2 lipca 2017 19:57

Ciemny gwint! I ludziska to wszystko oglądajo. Wcinajo zupkie kuskus z kurczakiem gmo i piwkiem karslberg, patrzo i oczy wybałuszajo. A tam w telewizii tyle, że to ci dopiero.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @Magazynier 2 lipca 2017 19:57
2 lipca 2017 20:07

Ja jak ogladam to też przeważnie coś wcinam. I popijam. Piwa nie bo nie lubię. Ostatnio wcinałem "Prince Polo". Od "Prince Polo" jestem uzależniony.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @wroclawski
2 lipca 2017 21:00

Dziękuję Ci bardzo. Moje dziecko przez pewien czas pracowało w kinie i na bieżąco relacjonowało mi dokonania polskiej sztuki filmowej. Ale tu jestem autentycznie poruszony.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @krzysztof-osiejuk 2 lipca 2017 21:00
2 lipca 2017 21:13

Ja zawsze staram się w czymkolwiek poszukac czegos dobrego. W przypadku kinematografii polskiej mimo najszczerszych chęci niczego nie widzę. Wystarczy popatrzeć tu:

https://naekranie.pl/artykuly/najlepsze-polskie-filmy-2016-roku-lista-aktualizowana

Niektóre z tych filmów nawet próbowałem oglądać do końca i żadnego nie dałem rady. Ta straszna filmowa nędza zaczyna ocierać się o patologię. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @wroclawski 2 lipca 2017 20:07
2 lipca 2017 21:17

Tekst jest świetny, chociaż nie dałem rady całego. Po prostu dostałem jakiejś blokady przy Komisji morderstwa. Mord w biały dzień po prostu. Ja nie mam telewizji od chyba 12 lat.  Ta radosna tfurczość na koszt podatnika po prostu mnie wprawia w osłupienie stąd ta głupawa. 

Od 1 klasy podstawuwy byłem w szponach prince polo do niedawna. Coś zaczęli dodawać i mój żołądek odmówił posłuszeństwa. Ale za czasów młodości prince polo z chłodnym mlekiem, kiedy zestarzałem się to z sokiem pomarańczowym, zwłaszcza przed sportem, mleko się skiepściło. A potem prince się skiepściło. 

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @Magazynier 2 lipca 2017 21:17
2 lipca 2017 21:27

"Prince Polo" się skiepsciło, mleko się skiepściło, polskie seriale też. Ach gdzie ten "07 zgłoś się". No kiedyś wszyscy bylismy piękni i młodzi. :-)))))

zaloguj się by móc komentować

onyx @wroclawski
2 lipca 2017 21:59

Z Patrykiem Vegą mam podobnie jak ainolatak. Pierszy serial oglądałem pod wrażeniem bo był pierwszy taki w naszym kinie. Później zaczęło się rozmywać. Nowe porządki jeszcze zobaczyłem ale 1/3 filmu nadaje się do wycięcia bo ilość żenady przekracza możliwości odbioru. Do Niebezpiecznych kobiet już nawet nie próbowałem podchodzić. Załamała mnie jakaś reklama z aktorami z filmu. Co do reszty to nawet się nie wypowiadam bo wysiadam po reklamie. Czasu szkoda a przy tych produkcjach nawet czipsy tracą smak. Oglądam właśnie piąty odcinek  pierwszego sezonu Peaky Blinders i to jest to. Hollywood ze swoimi produkcjami w większości nie ma nawet wstanu do takiego serialu.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @onyx 2 lipca 2017 21:59
2 lipca 2017 22:04

Napisałem kiedyś w S24 notkę o "Peaky Blinders". Zgadzam się w 100% z dwoma ostatnimi zdaniami Twojego komentarza. Ogladałem wszystkie trzy sezony i wszystkie sa na jednakowym poziomie. Wyczytałem, że właśnie krecą czwarty sezon.

zaloguj się by móc komentować

KOSSOBOR @wroclawski 2 lipca 2017 22:04
2 lipca 2017 22:16

Bardzo podoba mi się dyskusja o pińcipolo - adekwatnie podsumowuje obiekty notki :))) Serial Pittbul był  niezły. Ale, o ile pomnę, to tam zmieniali sie reżyserzy. 

zaloguj się by móc komentować

chlor @wroclawski
2 lipca 2017 22:25

Nie widziałem żadnego z omawianych filmów. Widziałem  film "Drogówka", ale nie wiem dlaczego go gonili. Gdy jestem u ludzi, to czasem w nocy oglądam taki amerykański serial gdzie detektywi wsadzają włos do probówki i wtedy na monitorze wyświetla im się zdjęcie i adres sprawcy.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @wroclawski
2 lipca 2017 22:26

Było ich czterech albo pięciu. Serial faktycznie niezły.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @chlor 2 lipca 2017 22:25
2 lipca 2017 22:28

:-))) Ten serial to "Zagadki Las Vegas" albo NY czy jakiegos innego miasta USA. Nie oglądam :-)

zaloguj się by móc komentować

onyx @wroclawski 2 lipca 2017 22:04
2 lipca 2017 22:28

To jest ogólnie bardzo ciekawa sprawa z tymi wysokobudżetowymi serialami. Podczas gdy od lat obserwujemy upadek wielkiego kina w którym brakuje pomysłów na pierwszy plan wychodzą seriale, które przywracają wiarę w tą najważniejszą ze sztuk. Gdzie ogląda się 3 i 5 sezonów i pod koniec człowiek się denerwuje że saga się kończy albo trzeba zrobić roczną przerwę. Oglądałeś pewnie Breaking Bad, polecam spin-off do niego "Better Call Saul". Kameralny nieco, bez "napinki" ale świetnie się ogląda.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @onyx 2 lipca 2017 22:28
2 lipca 2017 22:30

Mam w planie także i "Better........"

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @wroclawski 2 lipca 2017 21:27
2 lipca 2017 22:36

Co tam 07? Janek Kos i Kapitan Kloss! To dopiero byli super-agenci. "Deszcze niespokojne potargały sad, a my na tej wojnie ładnych parę lat". Do tej pory pamiętam całą czołówkę. Z kumplem wyciągaliśmy pościel z tapczanu, wsiadaliśmy do kabiny i jazda. Oczywista wszystko musiało się zacząć od hymnu "Deszcze niespokojne". To musiał być widok, dwóch knypków siedzi w tapczanie i śpiewa czołówkę Pencernych. Tacy, że się w oczach dwoili. I przysięgam że to prince polo tylko oranżadą popijałem. A Czerwony kapturek? "Ręce do góry, Wilku Bury!".  

Ale był też Winetu auf wiedersehen i Oltszeterhent i to była jazda, na mustangach po prerii. Nadto był bohater nad bohatery Pan Wołodyjowski. I to była persona super-hiper. Mistrz szabli, jazdy konnej i miał wąsy. A Winetu miał czerwona gębę jak byle robol spod budki i tylko tomohawk. Niezły był tomahawk, ale szbala lepsza. Rankingu bohaterów nigdy nie robiłem. Ale Janek Kos to był gołowąs. Bardziej podobał mi się Grigorij bo miał wąsiki. Prawie takie jak Pan Michał. I machał szablą, przynajmniej w jednym odcinku. Kloss też nie miał wąsów, za to miał coś w sobie takiego żmijowatego. Podziwiałem go, bawiliśmy się w Klossa, ale estetycznie odpychał mnie, i rzadko się bawiliśmy, bo trudno było znaleźć jelenia na rolę Brunera, nikt nie chciał.

Czeterech pancernych jak znalazł, bo akurat paczka z bloku była cztero osobowa. I tak samo na dzikich polach, rycerzy trzech i czwarty Azja, tylko że każdy chciał być panem Michałem, ale na Azję znajdował się chętny, przeważnie ten sam koleś, który miał biegi jak Szewińska, i nigdy nie mogliśmy go dogonić, no to musieliśmy go z muszkietu albo arkanem. Na dzikich polach jeszcze była jazda konna, całkiem jak w westernie. 

zaloguj się by móc komentować

chlor @Magazynier 2 lipca 2017 22:36
2 lipca 2017 22:44

Anglicy też mieli dobre kryminały, np "Randal i duch Hopkirka". Niezły był kryminalny serial francuski  'Belfegor upiór Luwru".

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @Magazynier 2 lipca 2017 22:36
2 lipca 2017 22:50

Na moim  osiedlu pancernych załóg było "od groma". Najwazniejsze były te, które miały Szarika. W mojej zalodze za Janka "robiła" kolezanka, tylko dlatego, że miała psa, a to było coś! Znałem też załogę gdzie za Szarika robił kot. 

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @chlor 2 lipca 2017 22:44
2 lipca 2017 22:53

Pamiętam, że rodzice nie pozwalali mi ogladąc "Belfegora". Nie wiem czy tam były jakieś gołe baby czy co? "Randala" pamiętam troche. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @chlor 2 lipca 2017 22:44
2 lipca 2017 22:53

Tak. Duch Hopkirka jak w pysk. I jeszcze był enerdowski chyba "Gość z Andromedy", czy coś w tym stylu. Ale byłem mały wtedy. Pamiętam tylko jakieś detale. Oglądałem je u dziadków, bo mi pozwalali siedzieć do późna i u sąsiadów dziadkowych. Za to jak najbardziej "Święty", "Ajwenhoł", "Rewolwer i melonik", "Arsen Lupen", "Widok", "Brygady tygrysa" i "Janosik", "Przygody psa Cywila". "Saga rodu Forsajtów" była, ale flaki z olejem.  

zaloguj się by móc komentować

chlor @wroclawski 2 lipca 2017 22:53
2 lipca 2017 23:06

Gołych nie było, ale film był przerażający. Taki potwór się wyłaniał z dziury. Grała go Juliet Greco.

zaloguj się by móc komentować

chlor @Magazynier 2 lipca 2017 22:53
2 lipca 2017 23:07

Enerdowski był serial "Gość ze Skorpiona".

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @chlor 2 lipca 2017 23:06
2 lipca 2017 23:19

Czyli nic nie straciłem :-)))

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @chlor 2 lipca 2017 23:07
3 lipca 2017 00:28

O właśnie ze Skorpiona. Jakiś niewidzialny gość, bo pamiętam tylko ślady mokrych stóp na podłodze jakiegoś statku kosmicznego, czy coś w tym stylu. 

zaloguj się by móc komentować

Zadziorny-Mietek @wroclawski
3 lipca 2017 03:40

Najlepszy serial kryminalny jaki do dziś powstał to Wire in the Blood (u nas Żądza krwi) z fantastycznym Robsonem Greenem w roli głównej:

https://en.wikipedia.org/wiki/Wire_in_the_Blood

Przy tym filmie, każdy inny kryminał, ze szczególnym uzględnieniem amerykańskich politprodukcyjniaków, wygląda niespecjalnie.

zaloguj się by móc komentować

betacool @chlor 2 lipca 2017 23:06
3 lipca 2017 07:25

A mnie kiedys przeraził "Rewolwer i melonik". To chyba na nim się wzorowali kręcąc tem ostatni serial, w którym Małaszyński w meloniku chodzi.

No i w tym "Rewolwerze" była taka krwiożercza roślina, która zjadała ludzi. No a w tym "Belle epoque" jest Cielecka, więc jednak chyba jest jeszcze straszniejszy....

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @Zadziorny-Mietek 3 lipca 2017 03:40
3 lipca 2017 09:05

Potwierdzam, że to znakomity serial. Oglądałem

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @betacool 3 lipca 2017 07:25
3 lipca 2017 09:06

Serial "Belle Epoque" według mnie najbardziej przypomina kanadyjski serial "Detektyw Murdoch".

zaloguj się by móc komentować

bolek @wroclawski
3 lipca 2017 10:54

Dzięki za wszystkie recenzje!

zaloguj się by móc komentować

bolek @onyx 2 lipca 2017 22:28
3 lipca 2017 10:56

" polecam spin-off do niego "Better Call Saul". "

Dołączam się do polecenia :)

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować