-

wroclawski : W pierwszej kolejności - dziadek wnuczka

Oni także aspirują

Dzisiaj proponuję Szanownym Koleżankom i Szanownym Kolegom cztery notki dotyczace seriali z krajów, które do tej pory z takiej produkcji były nam nieznane, a wyprodukowały filmy warte obejrzenia.

 

"Pod Prikritie" – Bułgaria wchodzi do gry

   Bułgarskie seriale to produkcje zupełnie u nas nieznane. Z tym większą ciekawością skusiłem się na oglądanie serialu, emitowanego u nas pod tytułem "Agent pod przykryciem". Zapowiadany jako hitowa produkcja telewizji bułgarskiej nie zawodzi i jest na wysokim, europejskim poziomie. Klimatem przypominający francuski „Braques” czy też brytyjski „The Last Panthers” pokazuje, że do seriali aspirujących do czołówki dołączyli Bułgarzy. Film bardzo realistycznie pokazuje środowisko mafii bułgarskiej, która jeżeli ma pewne fizyczne podobieństwa do naszych rodzimych przestępców to raczej do tych w serialach sprzed ładnych kilku lat. Widać tu wyraźnie podobieństwa do mafii rosyjskiej, albańskiej i rumuńskiej. Czarne, skórzane marynarki i kurtki, gustowne dresiki i obowiązkowe czarne Audi. Do tego bieda, nędza i korupcja bułgarskiej policji. Natomiast brutalność i sposoby działania takie same jak wszędzie.

Temat serialu to stary „jak świat” temat tajnego agenta, który przenika do struktur bandyckiego świata i stopniowo, krok po kroku zdobywa zaufanie gangsterów na co raz wyższym poziomie władzy. Agent Martin przechodzi bolesne próby lojalności i szybko awansuje w mafijnej hierarchii pomimo skomplikowanych pułapek, które mogą go szybko przenieść do „krainy wiecznych łowów”.

Serial zdobył sporą widownie w sześćdziesięciu krajach całego świata i nominowany był do wielu prestiżowych nagród filmowych. I nie ma w tym nic dziwnego ponieważ to bardzo dobry film. Zrobiony bardzo profesjonalnie, ma ten wymagany dla tego typu produkcji specyficzny klimat, scenariusz jest bardzo sensowny i niebanalny, jest profesjonalnie nakręcony, ma świetne efekty i dobre zdjęcia. Do tego dynamiczna i trzymająca w napięciu akcja i ciekawa fabuła. Rzecz jasna jest kilka drobiazgów, które można by zrobić lepiej, ale nie wpływają one znacząco na całość. Po prostu dobre kino.

 W roli działającego w ukryciu dzielnego agenta wystąpił Ivaylo Zahariev. W serialu zagrali też Zahari Baharov, Vladimir Penev oraz Irena Miliankova. Reżyserią zajął się   Dimitar Mitrowski. Do gry aktorów nie można mieć zastrzeżeń, a jeszcze do tego bułgarskie aktorki są bardzo śliczne. Dzięki tym zaletom serial potrafi przyciągnąć widzów i sprawi, że nie będą zawiedzeni. Oprócz tych, którzy oglądają wyłącznie seriale amerykańskie.

 

"Valea Muta" - Rumuni pukają do drzwi  

Ja wiem, że niektóre z Szanownych Koleżanek i niektórzy z Szanownych Kolegów maja głębokie przekonanie, głęboko niesłuszne, że wpuszczenie Rumuna za drzwi to spore ryzyko i nawet nie ma co udawać, że nie ma nas w domu tylko od razu wyjść i przylać mu pałą. Inaczej i tak wejdzie, wyłącznie po to aby nam coś „zajumać”. Od razu zapewniam. Nie w tym przypadku. Jeżeli tylko wpuścicie do siebie rumuński czteroodcinkowy serial „Valea Muta” („Dolina Ciszy”) to będziecie mieli okazję na spędzenie kilku przyjemnych godzin przy całkiem sprawnie zrealizowanym filmie. Filmie, który próbuje osiągnąć wysoki poziom jaki w chwili obecnej obowiązuje w serialowych produkcjach, a narzucony kilka lat temu przez Brytyjczyków. I trzeba przyznać, że próba ta w większości momentów jest całkiem udana. Rumuni nie są pierwszymi, którzy ruszają w pogoń za czołówką. Przypomnijmy, że w wyścigu tym startują  z większym lub mniejszym powodzeniem Szwedzi („Broen”, „Midnight Sun”) , Duńczycy ( „The Killing”, „Flakepost Fra P”), Islandczycy („Trapped”), Belgowie „La Treve”), Francuzi („Bezkarni”), Kanadyjczycy („Cardinal”), Australijczycy („The Kettering Incident”), Czesi („Pustina”), Niemcy („Weinberg”, „BerlinStation”), nie mówiąc już o Amerykanach („Fargo”) czy wewnętrznej rywalizacji na „Wyspach”. Nasza rodzima produkcja także trochę podskakuje, ale jak na razie skacze dosyć nisko i musi jeszcze trochę popracować na europejski sukces („Belfer”, "Belle Epoque”, „Pakt”, „Komisja Morderstw”, „Służby Specjalne”).

Ale przejdźmy już do filmu. Unika on całkowicie modnej konwencji seriali ponurych, mrocznych i przygnębiających, chociaż twórcom nie udało się uniknąć pewnych schematów. Akcja dzieje się w rumuńskim mieście Brasov. Miejscowości atrakcyjnej, jasnej, słonecznej i czystej. Wszyscy są dobrze ubrani, mieszkają w ładnych domach, jeżdżą fajnymi furami. Na drugim biegunie są zapyziałe i biedne kolonie Cyganów, gdzie z każdego kąta wyziera zwykłą nędza. Mieszkańcy tych enklaw terroryzowani są w bezwzględny sposób  przez klanowe gangi, zajmujące się najbardziej groźnymi przestępstwami. Ta zamknięta społeczność niedostępna jest dla wszelkich służb specjalnych, a obowiązek milczenia to jedna z podstawowych zasad tej społeczności. Oczywiście wszyscy cygańscy gangsterzy mają swoje służbowe stroje w postaci niezwykle gustownych dresików lub przewidzianych dla wyższych szarż czarnych skórzanych kurtek. Obowiązkowo noszą na szyjach złote łańcuch, z których spokojnie można  zrobić obroże dla kaukaskich owczarków z gwarancją, że się nie urwie. A na  łańcuchach, które noszą szefowie gangów można spokojnie uwiązać groźnego byka. Na dodatek mieszkają w rezydencjach przypominających pałace hollywoodzkich gwiazd. Obie te społeczności powiązane są różnego rodzaju więzami przestępczymi i korupcyjnymi, a w serialu bardzo „gładko” te wątki są ze sobą powiązane.

Cała fabuła rozpoczyna się od poczwórnego morderstwa członków cygańskiej mafii, którego świadkami jest dwójka miejscowych licealistów (oczywiście, zgodnie z najnowszymi trendami chłopcy są pedziami). Rzecz jasna rumuńscy licealiści zajmują się głównie tym czym na przykład licealiści polscy z filmu „Belfer”. Czyli piciem, jaraniem trawy i bzykaniem się z kim popadnie. Już w momencie zbrodni zaczyna się polowanie mordercy na chłopaczków, tym bardziej intrygujące, że już w końcówce pierwszego odcinka poznajemy zabójcę i jest to spore zaskoczenie.

Wyraźnie inspirowany doskonałym serialem norweskim „Eyewitness” jest nakręcony bardzo sprawnie chociaż bez nadzwyczajnych fajerwerków. Akcja toczy się interesująco , a zakończenie każdego odcinka zachęca nas do dalszego oglądania. Odcinków jest tylko cztery tak wiec mamy tutaj fabułę doskonale zwartą, bez zbędnych wątków pobocznych i nudnych dialogów, wszystko jest „poukładane”, chociaż momentami przewidywalne. Nie mamy tutaj jeszcze produkcji, która mogłaby zawojować europejski świat seriali, ale zapewniam, że oglądając serial „Valea Muta” nudzić się nie będziecie.

"Pustina" – Czesi także aspirują 

Kinematografia czeska, a wcześniej czechosłowacka kojarzy nam się z nieśmiertelnym wojakiem Szwejkiem, serialami typu „Szpital na Peryferiach” oraz filmami dla widzów z intelektualnie przerośniętym ego, zwanych „nową falą”, czeską szkołą filmową czy jakoś tak i wpasowujących się idealnie w powiedzenie „nikt nic nie wie”. Do tego kilka wybitnych dzieł historycznych gdzie dzielni czescy chłopi pod wodzą Żizki miażdżą zakutych w stal rycerzy przy pomocy tak wyrafinowanej broni jak grabie i cepy oraz kilka komedii, które śmieszyły chyba tylko Czechów.

I nagle okazało się, że powstał serial, którego możemy naszym południowym sąsiadom tylko pozazdrościć. „Pustina” to bez wątpienia jeden z najlepszych kryminalnych seriali europejskich, łączący w sobie wszystkie cechy doskonałych produkcji brytyjskich, skandynawskich i niektórych francuskich czy niemieckich. Tłem serialu jest miasteczko Pustina, biedne i zapyziałe, brudne i pełne beznadziei, z mieszkańcami borykającymi się z bezwzględnymi interesami i wyzyskiem potężnej kompanii węglowej (z kilku tekstów można się domyśleć, że właściciele kopalni to firma polska, a kilka epizodów dzieje się w Jeleniej Górze). Kopalnia węgla wszelkimi możliwymi środkami chce zmusić mieszkańców do sprzedaży ziemi, a głównym przeciwnikiem tych działań jest starosta Pustiny Hana Sikorova. Gdy znika, a jak się później okazuje zostaje zamordowana jej czternastoletnia córka następuje ciąg zdarzeń, który pokazuje tajemnice małomiasteczkowej społeczności, a w prowadzonym śledztwie jest co raz więcej spraw zagadkowych i skrzętnie ukrywanych.

Serial aż do przesady przepełniony jest ponurą, ciężką i gęstą atmosferą zapomnianej przez Boga i ludzi pipidówy, która bardziej kojarzy nam się z widokami nędzy i biedy na krańcach posowieckiej Rosji niż z Czeską rzeczywistością. W obrazach przebija się wręcz obrzydliwa i wszechobecna patologia, bród i ubóstwo. Ludzie są obrzydliwi, krajobrazy szare i ponure, wszystko jest byle jakie, a najbardziej płatna praca to „dilowanie” proszkami lub „obsługa” kierowców TIRów na parkingach. Po prostu groza. Ten wątek społeczny jest obok wątku kryminalnego bardzo wyraźnie zarysowany, co jest zarówno zaletą jak i wadą filmu ponieważ czasem zaczyna w fabule dominować.

W serialu nie jesteśmy narażeni na ciągłe szokowanie zwrotami akcji, fajerwerkami i nowymi watkami pobocznymi. To nie ten typ kryminału. Nie ma tu żadnych stereotypów. Główne postacie to typy surowe, pokiereszowane przez życie, psychologicznie proste ale wyrażające prawdziwe emocje. Matka zaginionej dziewczynki nie jest osoba nieskazitelną, detektyw to nieciekawy gość umęczony swoją pracą i swoim życiem, a mąż głównej bohaterki to facet z potężnym skrzywieniem psychicznym.

Scenarzyści spisali się na medal i cała fabuła jest niesłychanie przejrzysta i jasna. Pomimo, że sprawa morderstwa jest praktycznie wyjaśniona dosyć szybko, to do samego końca serial jest ciekawy i interesujący. Treść z każdą minuta jest coraz bardziej absorbująca, niepokojąca  i tajemnicza. Trudno znaleźć w scenariuszu słabe momenty i nie za bardzo można się czegoś „czepić”. Do tego jeszcze dochodzi rozwiązanie zagadki, które jest naprawdę świetne, zaskakujące i niezwykle proste.

Czy serial ten ma jakieś wady? Oczywiście, że do doskonałości jeszcze mu daleko. Niektórych widzów może zniechęcić wolne tempo i ja przyznaję, że momentami jest za wolne. Myślę, że ten serial mógłby mieć sześć, a nie osiem odcinków i dodatkowo zyskałby na atrakcyjności.

Pomimo tego film wciąga. Ma niesamowity i niespotykany klimat oraz świetne zdjęcia podkręcające całą atmosferę. Warto odbyć taką filmową, mroczną podróż do małego, czeskiego miasteczka śledząc zawiłą, kryminalną historię na wysokim poziomie, dziejącą się na granicy czesko-polskiej.

 

"Cztery Pory Roku w Hawanie" – Kubańczycy też w kolejce

Gorące i namiętne kubańskie laseczki, opary dymu z cygar rozmiaru XXL i hektolitry rumu. Wszystko to znajdziecie w serialu produkcji kubańskiej „Cztery pory roku w Hawanie”. Ale główną rolę w tym filmie odgrywa hipnotyczne miasto Hawana. Miasto zaniedbane, ponure, brudne, odrapane i pokryte liszajami. Z lotu ptaka przypominające widoki Mogadiszu z filmu „Helikopter w ogniu”, a kamera błądząca po zagraconych, ciasnych i ciemnych uliczkach pokazuje obrazy żywcem przeniesione z brazylijskich faveli. Jedynym kolorowym akcentem jest pojawiająca się na każdym murze uśmiechnięta twarz towarzysza Fidela lub towarzysza Che. W tej miejskiej dżungli rządzi przemoc i przestępstwa. Dragi, nielegalny sex i szemrane interesy. Podejrzane, dekadenckie i półlegalne kluby z zakazaną muzyką. Podziemne królestwo prostytutek, gejów i transwestytów. Żyć można jedynie z tego co nie jest legalne. Wszyscy produkują,  handlują i żyją w „szarej strefie”. W obskurnych klitkach, otoczeni przedmiotami żywcem wyjętymi z przaśnych PRL-owskich lat 60tych. Nielegalne wyścigi motocyklowe odbywają się na zdezelowanych i ledwo trzymających się kupy MZ-kach. Obok tego widzimy enklawy dla wiernych reżimowi przedstawicieli elity, śmigających służbowymi Wołgami i Ładami wśród przepięknych zabytków amerykańskiej motoryzacji lat 40tych i 50tych. Żyjących w pięknych bungalowach i pohiszpańskich willach i pałacykach w luksusie, którego przeciętny Kubańczyk nawet nie może sobie  wyobrazić.

W tym tyglu odnajdujemy tropiącego zbrodnie dzielnego inspektora wydziału kryminalnego „Policia Nacional” Mario Conde. Melancholijnego samotnika, cynika, miłośnika pięknych kobiet, lubiącego ostro napić się subtelnego płynu z trzciny cukrowej i palącego niezliczone ilości papierosów. Daleko mu do wzoru socjalistycznego funkcjonariusza. Lubi zabalować, pisze powieści  i wygłasza kwestie niezwykle krytyczne wobec systemu. Jednocześnie jest rasowym i skutecznym gliną prowadzącym śledztwa niezwykle sprawnie, chociaż bardzo irytującym.

Ten czteroodcinkowy serial musi być w jakiś sposób odzwierciedleniem politycznej odwilży na Kubie gdyż jest bardzo, ale to bardzo krytyczny wobec kubańskiej rzeczywistości zarówno w formie przekazu obrazem jak i w dialogach. Ma wyraźne tło społeczno obyczajowe chociaż jest to film typowo kryminalny i to całkiem niezły. Wchodzimy z nim w świat całkowicie nam nieznany. Kto do tej pory wiedział cos o pracy hawańskich policjantów? Jednocześnie jesteśmy zaczarowani kubańską egzotyką, chociaż przypomina się nam nasz rodzimy realny socjalizm. Zagadki kryminalne w serialu są całkiem dobre, a królują w nich narkotyki, korupcja, namiętności i zbrodnie.  Wszystko to podane w sposób prosty i zrozumiały, bez specjalnych zawiłości.

Zapraszam Was do kryminalnej Hawany. Powdychacie z ekranu dym z cygar, posłuchacie świetnego jazzu z winylowych płyt, przy szklaneczce rumu i w towarzystwie niezwykle atrakcyjnej Kubanki rozwiążecie tajemnice okrutnych zbrodni. Warto chociażby tylko ze względu na pewną długowłosą, rudą Kubankę w króciutkich spodenkach :-)



tagi: czesi  seriale  bułgarzy  rumuni 

wroclawski
3 lipca 2017 20:34
6     1244    1 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

chlor @wroclawski
3 lipca 2017 22:01

W Hawanie zrobiła się draka, gdy wyszło na jaw, że nereczki spod lady, jadane przez smakoszy pochodziły z miejscowego prosektorium. No ale bohater ksiażki stwierdził "nie ma sprawy, zjedzone i wys...ne".

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @chlor 3 lipca 2017 22:01
3 lipca 2017 22:07

Dlaczego tylko nereczki? Reszta się nie nadawała?

zaloguj się by móc komentować

Rozalia @wroclawski 3 lipca 2017 22:07
3 lipca 2017 22:27

Nie na cynaderki. Reszta była w innych potrawach. Zawsze można zrobić mielone. ...

Tylko czarny humor nam zostaje, inaczej by człowiek zwariował.

zaloguj się by móc komentować

wroclawski @Rozalia 3 lipca 2017 22:27
3 lipca 2017 22:35

Jako człeka o wrodzonym i bardzo niskim stopniu poczucia humoru jedynie "czarny humor" mnie rozśmiesza

zaloguj się by móc komentować

deszcznocity @wroclawski
3 lipca 2017 23:27

Napisalem na priv wiadomosc, bylbym wdzieczny za odp

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować