"Alone in Berlin" - jak Niemcy rozgromili III Rzeszę
Witam serdecznie Koleżanki i Kolegów blogerów. Z pewną nieśmiałością wkraczam w krainę nowej jakości blogowania i niesmiało proponuję swoje skromne artykuliki na temat telewizyjnych seriali. Jest to kontynuacja moich "dokonań", które realizowałem w "salonie24", z którym definitywnie sie rozstałem dzieki "twórczej działalności" administracji tego salonu i niespotykanej wcześniej epidemii chamskiego komentowania. Zdajac sobie sprawę, że na portalu "szkolanawigatorów.pl" teksty poruszaja sprawy niezwykle ważne i poważne, pisane przez blogerów, o których smiało mozna powiedzieć - zawodowcy, mam obawy co do akceptacji przez społeczność portalu tekstów nieco "lżejszych". Może na poczatek wkleję sukcesywnie kilka ostatnich notek, które opublikowałem na S24, a niektórzy z Was być może już je czytali. No to zaczynam.
Nie wiem czy Szanowne Koleżanki i Szanowni Koledzy wiedzą dlaczego upadła III Rzesza. Otóż ona upadła w wyniku heroicznej walki narodu niemieckiego z narodem nazistów. Tak jakoś się złożyło, że w III Rzeszy żył sobie ciemiężony naród niemiecki i prześladujący go krwawo naród nazistowski, skupiony wokół niejakiego Hitlera Adolfa, który sam się wybrał na Kanclerza, wbrew woli ogółu. I ten wycinek historii pokazuje nam wybitne dzieło niemiecko–brytyjsko-francuskie pod tytułem „Alone in Berlin”.
Fabularny film rozpoczyna się w roku 1940 w Berlinie i poznajemy tam małżeństwo Quangel, których syn, żołnierz Wehrmachtu ginie na froncie we Francji. Skutkiem tego jest postanowienie Państwa Quangel o walce na śmierć i życie z nazistowskim reżimem. Wojnę prowadzą za pomocą ręcznie pisanych pocztówek, które później rozprowadzają po całym Berlinie. Wypisują na nich treści, które mają wstrząsnąć niemiecką społecznością i spowodować masowy sprzeciw wobec Adolfa H. Na przykład: „Hitler zamordował mojego syna, twojego też zamorduje - podaj dalej”. Jak wynika z filmu w ciągu około czterech lat wyprodukowali tych karteczek 280 sztuk, czyli wystarczająco dużo aby reżim ze strachu narobił w gacie. Nawet do głowy im nie przyszło, że prawie 100% tych karteczek od razu wylądowało w Gestapo, gdzie zastraszeni przez nazistów Niemcy hurtem je zanosili. Oczywiście ze strachu, a nie z poczucia obowiązku i lojalności. A Gestapo wiadomo, od razu śledztwo z najwyższymi priorytetami. Ale gdzie tam. Frau i Herr sprytni są niczym Mata Hari. Wodzą za nos tych nazistów jak jakiś chłopców w krótkich majtkach. Aż do roku 1943. Niestety Herr Quangel gubi karteczki w swoim zakładzie pracy i sprawa „się rypła”. Aresztowanie, przesłuchanie, sąd, gilotynka ciach i po sprawie.
Film w sposób prymitywny i beznadziejnie głupi próbuje na siłę udowodnić, że niemieckie społeczeństwo w znacznej części składało się z przeciwników Adolfa H. i robiło co mogło aby go szlag trafił. Mamy w tym filmie jeszcze sympatyczną Frau Rosenthal, prześladowaną przez nazistów, a ukrywana przez porządnych Niemców, sąsiadów z klatki schodowej. Ci sąsiedzi pomagają jej jak mogą, użyczają swoich mieszkań aby mogła w spokoju pospać, listonoszka przynosi jej konserwy i chleb, a pracujący w hitlerowskim sądzie sędzia profesor oddaje jej pokój na wieczne zamieszkanie. Niestety wredni naziści ja dopadają i staruszka uwalnia się od prześladowań wykonując dramatyczny skok z okna. Gestapowca prowadzącego śledztwo także rusza sumienie i widzą okrucieństwa kolegów z SS w proteście przeciwko wyżej już wspomnianemu Adolfowi H. rozrzuca te wszystkie karteczki z okna komendy Gestapo, aby każdy mógł je sobie poczytać.
Mogło by się wydawać, że film, w którym główne role grają Emma Thompson, Brendan Gleeson i Daniel Bruhl to musi być „coś” i to na poziomie więcej niż przyzwoitym. Aż szkoda tych aktorów. Pewnie nie wiedzieli, że każą im grać w filmie na poziomie szkolnego lub nawet przedszkolnego teatrzyku. W sumie dostajemy poprawną politycznie produkcję, słabą i w formie tak beznadziejnej, że aż trudno uwierzyć, że był jakiś chętny do wyłożenia takiej kasy. Bo to, że kasa była i to duża, świadczy dopracowana do perfekcji strona scenograficzna i kostiumowa i tutaj widać rękę współproducentów brytyjskich, którzy znają się na tej robocie jak mało kto. Aktorzy głównych ról wyciskają z siebie ostatnie poty aby cos z tego scenariusza wycisnąć i wychodzi im to raczej średnio. Pozostali pojawiają się, wrzeszczą „Heil Hitler” lub coś tam innego po niemiecku i znikają. Film jest anglojęzyczny i oni tam tak gadają po angielsku aby wszyscy myśleli, że gadają po niemiecku. Oczywiście twórcom nawet nie przyszło do głowy aby w filmie było chociaż trochę napięcia i dramatyzmu. Pełno w nim truizmów i beznadziejnych dialogów. Jeżeli ten film miał być jakimś rozliczeniem niemieckim z przeszłością to jest to rozliczenie wyjątkowo infantylne i głupie. Jeżeli ten film ma na celu pokazanie Niemców w okresie IIWŚ w wersji „light” to powinni takich filmów kręcić więcej. I tak na nikim nie zrobią wrażenia. Na festiwalu berlińskim w 2016 roku film ten został wybuczany przez publiczność i to jest najlepsza recenzja tego kuriozalnego dzieła.
Poza tym my oczywiście znamy prawdę. Nazistów rozwalił polsko-ruski pies Szarik z pomocą dzielnego polskiego funkcjonariusza NKWD Hansa Klossa, z rozpędu zbrodniczo rozwalając przy okazji przeciwnych Adolfowi H. Niemców, robiąc im taką krzywdę, że pamiętają nam to do dzisiaj.
tagi: alone in berlin seriale
![]() |
wroclawski |
25 czerwca 2017 21:31 |
Komentarze:
![]() |
ewa-rembikowska @wroclawski |
25 czerwca 2017 22:54 |
Ten film został nakręcony na podstawie powieści - "Każdy umiera w samotności" Hansa Fallady.
A kim był pisarz? Wiki jakoś wyjaśnia, więc nie dziwota, że film jest taki jaki jest.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hans_Fallada
Poza tym witamy na pokładzie.
![]() |
betacool @wroclawski |
25 czerwca 2017 22:58 |
Byłem na salonie. Pierwszy raz od trzech miesięcy.
Tego się nie da opisać. To trzeba przeżyć...
![]() |
wroclawski @ewa-rembikowska 25 czerwca 2017 22:54 |
25 czerwca 2017 22:59 |
Dziekuję za powitanie. Co do H. Fallady to oczywiście zdążyłem sobie poczytać co to za "as literatury niemieckiej"
pozdrawiam
![]() |
gabriel-maciejewski @betacool 25 czerwca 2017 22:58 |
25 czerwca 2017 23:02 |
Sowiniec skrytykował Pietrzaka.
![]() |
wroclawski @betacool 25 czerwca 2017 22:58 |
25 czerwca 2017 23:18 |
Przeżyłem ile się dało. Nie na moje nerwy. A człowiek ze mnie "niespotykanie spokojny" (cytat z filmu) :-)
pozdrawiam
![]() |
betacool @wroclawski |
25 czerwca 2017 23:20 |
I tam jest jedno bardzo uniwersalnie brzmiące zdanie:
Kończcie, wstydu oszczędźcie...
|
KOSSOBOR @wroclawski |
26 czerwca 2017 02:19 |
@ Wrocławski
Zapewne wszyscy lubią opowiadanie filmów /"Fajny film wczoraj widziałem" - jak pamiętamy :)))/. A już jak po jajcarsku - to w ogóle! Tak więc oczekuję ciągu dalszego.
Naturalnie, że tego samozwańca Aldiego nikt nie popierał. W 1936 roku moi Teściowie byli w Berlinie /Teść był olimpijczykiem/ i opowiadano mi, jak Niemki z ichniej arystokracji mdlały z emocji, gdy przejeżdżał w otwartej limuzynie ów Aldi z rąsią i wąsikiem.
![]() |
pink-panther @wroclawski |
26 czerwca 2017 03:58 |
Film zrobił klapę już na festiwalu Berlinale. Prawdopodobnie Niemcy chciały wykorzystać nieoczekiwany sukces książki Fallady w USA i Kanadzie po przetłumaczeniu na angielski i koniecznie chcieli mieć to "na rynek anglosaski" , więc wynajęli czworo aktorów anglojęzycznych (reszta to Niemcy), dali sporo kasy ale z nieznanych przyczyn wynajęli reżysera praktycznie amatora. Vincent Perez to aktor francuski, chociaż urodził się w Szwajcarii jako dziecko Niemki i Hiszpana. Ładny chłopak urodził się w 1964 i kształcił na fotografa i trochę na aktora. Do filmu wkręcił się dzięki temu, że był w latach 80-tym chłopakiem Jaqueline Bisset, starszej od niego o 20 lat- gwiazdy amerykańskiej dzięki filmom Bullit i Port Lotniczy. Taki z niego spryciarz. Więc dostał rolę pierwszoplanową od razu do zagrania z Gerardem Depardieu. Zagrał w kilku głośnych filmach francuskich, ale nie było tego wiele a on był co najwyżej poprawny. Podobno reżyserował jakiś krótki metraż ale nie reżyserwał filmów pełnometrażowych.
Niemcy może wierzyli w prawo serii, bo inny szwajcarsko niemiecki samorodek Mark Forster nakręcił w 2008 "Quantum of Solace 007" i zarobił dla rodziny Brocoli - 1 mld USD. Tu nie wyszło, bowiem raczej trudno przykuć uwagę widza fabułą, w której para podstarzałych Niemców pisze 1 pocztówkę na 5 dni czyli w sumie raz w tygodniu i wysyła do kogoś. Po czym ktoś , jak to zwykle w Niemczech - donosi na Gestapo, Gestapo łapie i zaczynają się dialogi na cztery nogi jak w "Sophy Scholl" po czym standardowe scięcie gilotynką. Niemcy mieli w dodatku problem, bo film został nakręcony po angielsku (target rynkowy) ale z "niemieckim akcentem" z nieznanych powodów. Film ma bardzo słabe oceny, ale Niemcy się nie zniechęcają tak łatwo. Jeden entuzjasta w komentarzach na IMDB zawiadomił, że zna fascynującą historię walki z nazizmem polegającą na tym, że facet wstąpił do SS "aby je infiltrować". I tak "infiltrował" aż go w 1944 r. Francuzi złapali i wsadzili do ciupy, gdzie nikt mu nie chciał uwierzyć, że walczył z nazizmem w SS. No i się powiesił. Czyli kolejna ofiara Hitlera.
Najzabawniejsze jest to, że jakiś komentator napisał, że książka Fallady w zasadzie opowiada o tym, że takie działania były bez sensu i nie mogły zaszkodzić "nazistom". Ale Niemcy mają swoją "politykę historyczną" i mają "plan" oraz pieniądze i tych filmów o "dobrych Niemcach walczących z nazistami" będzie więcej.
![]() |
wroclawski @KOSSOBOR 26 czerwca 2017 02:19 |
26 czerwca 2017 10:30 |
Ja sporo lat temu iałem okazję rozmawiać z Niemcami, którzy pozostali we Wrocławiu po wojnie (to nawet ciekawy temat na notkę) i opowiadali o entuzjaźmie podczas słynnego spotkania Hitlera z mieszkańcami Breslau na obecnym Placu Wolności i jego przemówieniu z balkonu Hotelu Monopol. W roku chyba 1937
pozdrawiam
![]() |
wroclawski @pink-panther 26 czerwca 2017 03:58 |
26 czerwca 2017 10:36 |
Oczywiscie takich filmów będzie więcej, a co wyraźnie widać za produkcje takie zabieraja się razem z Niemcami poważni "gracze" na rynku filmowym, dysponujacy dużą kasą. Oddając sprawiedliwość trzeba powiedzieć, że bardzo rzadko, ale zdarzaja się w niemieckiej kinematografii filmy dosyć przyzwoicie rozliczajace się z latami hitlerowskimi stanowia jednak one margines i są pozycjami właściwie niszowymi, nie uświadczy się ich na żadnych festiwalach, a stacje TV nie garną się do ich emisji.
pozdrawiam
![]() |
jolanta-gancarz @wroclawski |
26 czerwca 2017 12:23 |
A wojnę, jak wiemy, wywołał Grzegorz Brzęczyszczykiewicz, który potem bił tych biednych Niemców na wszystkich frontach, przy okazji ogrywając w trzy karty poczciwych islamistów.
Na szczęście do akcji włączyły się bohaterskie Francuzki i angielscy piloci, o czym tak pięknie opowiada serial Allo, allo.
![]() |
wroclawski @jolanta-gancarz 26 czerwca 2017 12:23 |
26 czerwca 2017 13:11 |
Czesi też nieźle naparzali Niemców. Cos mi chodzi po głowie taka komedia "Nikt nic nie wie". Ja bym jednak rozdzielił proste komedyjki, a filmy aspirujace do rzetelnej oceny historii.
pozdrawiam
![]() |
jestnadzieja @pink-panther 26 czerwca 2017 03:58 |
26 czerwca 2017 13:31 |
"Vincent Perez to aktor francuski, chociaż urodził się w Szwajcarii"
Ja ino w temacie Pereza..
Codziennie gapi sie na mnie naturalnych rozmiarow wielki czarno-bialy portret Vincenta, z witryny pracowni fotograficznej z tradycjami na ruchliwej lozanskiej ulicy.
W dziecinstwie, z witryny na dole krakowskiej kamienicy, w ktorej mieszkalam, spogladal na mnie rownie wielki portret Karola Wojtyly z czasow kiedy byl biskupem. Pan fotograf przez wiele lat robil sobie tym zdjeciem reklame, kiedy Wojtyla zostal juz papiezem.
Kazde miasto ma swoj autorytet..ze sie tak powyzlosliwiam.
![]() |
maria-ciszewska @wroclawski |
26 czerwca 2017 17:11 |
Świetna notka, znakomicie napisana. Lekko się czyta, chociaż sprawa wagi nielekkiej, wszak chodzi o nasze być albo nie być.
![]() |
wroclawski @maria-ciszewska 26 czerwca 2017 17:11 |
26 czerwca 2017 17:37 |
Dziękuję bardzo i pozdrawiam